poniedziałek, 13 czerwca 2011

Viva Papa!

Jak wszyscy wiemy, 1 maja bieżącego roku,
papież Jan Paweł II został ogłoszony błogosławionym. To ważne zarówno
dla Kościoła, jak i dla Polaków wydarzenie, nie mogło rzecz jasna odbyć się bez nas. Po długich przygotowaniach, razem z ks. Mariuszem, Siostrami, nowicjuszkami i dziećmi, ulokowałyśmy się w autokarze i ruszyłyśmy w drogę
do Rzymu. Był 28 kwietnia.

Po drodze zatrzymaliśmy się na nocleg w naszym domu na Słowacji. Zostałyśmy tam ciepło przyjęte, zarówno przez Siostry, jak i dzieci,
za co bardzo serdecznie im dziękujemy.
Po miłym, choć krótkim pobycie w Rohožniku, kontynuowałyśmy naszą podróż do Wiecznego Miasta. W drodze nie doskwierała nam nuda,
gdyż czas umilały nam wspólne piosenki, filmy, opowieści ks. Mariusza,
a także wspólna modlitwa.

Gdy w nocy, z 29 na 30 kwietnia,
około godziny 01:00, dojechałyśmy
do naszego Domu Generalnego, zostałyśmy powitane przez wszystkich jego mieszkańców. Mimo późnej pory Siostry, a także Matka Generalna ciepło
i serdecznie nas przyjęły,
i pomogły nam się zadomowić.
Następnego dnia, po jutrzni, mszy św. i śniadaniu, wyruszyłyśmy na podbój
(a właściwie to na zwiedzanie) Rzymu. Rozpoczęłyśmy od Bazyliki Świętego Krzyża z Jerozolimy - w której umieszczone są relikwie Świętego Krucyfiksu, następnie przeszłyśmy do Bazyliki św. Jana na Lateranie - Matki wszystkich kościołów, przechodząc przez Plac Barberini odwiedziłyśmy też Bazylikę Większą Matki Bożej - gdzie znajdują się relikwie Żłóbka Pańskiego,
po czym wróciłyśmy do domu na obiad.

Wieczorem uzbrojone w ciepłą odzież, karimaty i prowiant udałyśmy się
na czuwanie do Circo Massimo. Tam, pośród tłumu pielgrzymów, mogłyśmy słyszeć świadectwa, m.in. ks. kard. S. Dziwisza, Joaquína Navarro-Vallsa,
czy z s. Marie Simon-Pierre, posłuchać śpiewu różnych chórów,
a także odmówić różaniec we wspólnocie z wiernymi z Sanktuariów Maryjnych na całym świecie.
Po czuwaniu, około godziny 23:00, rozpoczęłyśmy wędrówkę w stronę Watykanu. Idąc ulicami Rzymu, wzdłuż Tybru, pod flagą biało-czerwoną, śpiewałyśmy pieśni o Zmartwychwstaniu.
Po dwóch godzinach marszu byłyśmy na miejscu, ale wszystkie wejścia na Plac Św. Piotra były jeszcze zamknięte. Czekając zatem na otwarcie pierwszych bram, rozłożyłyśmy się na niezajętym jeszcze skrawku chodnika i zawiązałyśmy znajomość
z "koczującymi" obok nas Francuskimi pielgrzymami. W okolicach godziny 2:00 tłum ruszył,
a wraz z nim i my. Po jakimś czasie znalazłyśmy się na Via Conciliazione, szerokiej ulicy naprzeciwko Bazyliki Piotrowej.
Na tej właśnie ulicy stałyśmy, spałyśmy, śpiewałyśmy, modliłyśmy się i powoli (bardzo powoli) przesuwałyśmy się ku wejściu na Plac. Trwało to aż do rana.

Około godziny 9:00 mogłyśmy już kierować nasze kroki ku sektorom.
Chociaż skwar i zmęczenie dawało nam się we znaki, w spokoju oczekiwałyśmy na rozpoczęcie uroczystości. Cała liturgia była bardzo piękna
i bogata, a uczestnictwo w niej w sposób tak bezpośredni był dla nas wielką łaską i radością.
Nim wróciłyśmy do domu, było już popołudnie. Po obiedzie przyszedł w końcu czas na sen.

Następnego dnia pojechałyśmy na mszę dziękczynną za dar beatyfikacji Jana Pawła II.
Na szczęście do tego czasu tłumy pielgrzymów znacznie się zmniejszyły, zatem na Plac
św. Piotra dostałyśmy się bez większych trudności. Po uroczystej Eucharystii udało nam się także dojść do wystawionej w Bazylice trumny, w której spoczywa ciało błogosławionego,
i oddając mu cześć
- prosić także o wstawiennictwo.
Tego samego dnia wieczorem odbyła się nasza wspólna rekreacja. Brały w niej udział wszystkie siostry (z Polski i z Włoch), nowicjuszki, postulantki oraz wszystkie dzieci. Mogłyśmy opowiedzieć co nam się najbardziej podobało podczas naszego pobytu w Rzymie, a także lepiej poznać siebie nawzajem.

Nazajutrz, tj. 3 maja, o świcie opuściliśmy Wieczne Miasto i ruszyliśmy
do Polski. Po drodze mieliśmy szczęście odwiedzić nasz dom w Asyżu.
Tam odbyła się msza święta, po której udaliśmy się na zwiedzanie miasta. Wstąpiliśmy do Porcjunkuli, kościoła San Damiano oraz dwóch Bazylik:
św. Klary i św. Franciszka. Piękno okolicznej przyrody sprawiało, że niektóre
z nas czuły się jak w bajce lub we śnie. Przechadzając się śladami naszego duchowego ojca, byłyśmy szczęśliwe i wdzięczne Bogu za przynależność
do rodziny franciszkańskiej.
Po pożegnaniu się z siostrami, już na dobre ruszyliśmy w trasę. Po wielu godzinach jazdy
i przekroczeniu polskiej granicy, na chwilę jeszcze zatrzymaliśmy się w Tenczynie, gdzie dzięki gościnności Braci Kapucynów mogliśmy uczestniczyć we mszy świętej.

O całym tym błogosławionym czasie naszej pielgrzymki można by jeszcze wiele napisać.
Każda z nas przywiozła ze sobą do domu zarówno trud i zmęczenie, jak też entuzjazm i radość.
Bogu niech będą dzięki za ten wyjazd i wszystkim tym, dzięki którym był on możliwy, bezpieczny i piękny.

Brak komentarzy: